Prof. Izdebski minął się z prawdą.
http://www.rp.pl/Ustroj-i-kompetencje/302079941-Prof-Izdebski-limit-kadencji-lamie-konstytucje.html#ap-2
Niestety ale tak. W opinii o projekcie ograniczenia liczby kadencji burmistrzów, prezydentów, wójtów /Rzp z 7.02. br "Prof. Izdebski: limit kadencji łamie konstytucję"/ profesor Izdebski minął się z prawdą albo też oczywista prawda nie miała szczęścia by na swojej drodze spotkać profesora. Jego opinia zawiera jednak pół prawdy. Zgadzam się z nim o tyle, że ograniczenie liczby kadencji gminnych włodarzy wprowadzone jedynie w Kodeksie Wyborczym byłoby sprzeczne z Konstytucją RP, która takiego ograniczenia nie zawiera. Kto chce ograniczenie takie do polskiego systemu prawa konstytucyjnego i samorządowego wprowadzić, musi wprowadzić odpowiednią zmianę w ustawie zasadniczej. Z chwilą zaistnienia zasady limitu kadencji w Konstytucji RP wszelkie rozwodzenia się jakie to prawa obywatelskie taki limit ogranicza byłoby pozbawione sensu.
Już teraz mogę stwierdzić, że śmiech do rozpuku powoduje u mnie ta część profesorskich dywagacji, z ktorych wynika, jakoby limit kadencji ograniczał czynne prawa wyborcze obywateli. To prawo wyznacza, kto z obywateli jest uprawnionych do oddania głosu w wyborach lub referendum na kandydata mogącego być kandydatem albo na istotne pytanie postawione w referendum. Tylko tyle i nic poza tym.
Prawdą jest, ze bierne prawo wyborcze zostaje nieco ograniczone, przez przyznanie odpoczynku, czy zasłużonego to już inna sprawa, tym, którzy z tego prawa już dwukrotnie i to skutecznie skorzystali. Jest to owszem pewne ograniczenie biernego prawa wyborczego i takie ograniczenie powinno być umieszczone w Konstytucji RP. Ogrwniczenie liczby kadencji do dwóch istnieje w przypadku pełnienja urzędu Prezydenta i to nie tylko w Polsce ale i w Ameryce. Nikt przy tym, czy tu, czy też tam nie biadoli, że odpowiednia poprawka konstytucji amerykańskiej, czy też przepis Konstytucji RP gwałci prawa obywatelskie, bierne, a zwłaszcza czynne prawo wyborcze. Gdyby ktokolwiek z profesorów śmiał twierdzić, że ograniczenie liczby kadencji prezydenckich gwałci prawa obywatelskie, jego kontrakt z uczelnią mógłby ulec przedwczesnemu skróceniu. Wręcz przeciwnie, ograniczenie liczby kadencji chroni prawa obywatelskie przed tyranią zbyt długo panujacego.
Już atak śmiechu nieco zelżał, kiedy przeczytałem jakoby ograniczenie liczby kadencji naruszało zasadę lex retro non agit, co spowodował nawrót masowania przepony. Otóż, zasada nieretroakcji, tj. zakaz działania prawa wstecz, traktowany jako oczywisty element zasady demokratycznego państwa prawnego, odnosi się jedynie do prawa karnego. Już prawo cywilne podaje, że ustawa może działać wstecz, o ile wynika to z jej brzmienia lub celu /K.c. - Art. 3. Ustawa nie ma mocy wstecznej, chyba że to wynika z jej brzmienia lub celu./ . Błędne jest stwierdzenie, jakoby zakaz retroakcyjności był zakazem bezwzględnym wynikającym z Konstytucji RP i odnoszącym się do wszelkich dziedzin prawa. Restrykcyjne jego stosowanie uniemożliwiłoby jakakolwiek zmianę w ustawie zasadniczej, a przecież możliwość nowelizacji Konstytucji RP przewiduje ona sama. Swego czasu wprowadzony został w Konstytucji tzw. europejski nakaz aresztowania, który z pewnością mógł byc stosowany do sprawców czynów kryminalnych popełnionych przed dokonaną nowelizacją i nikt zarzutu naruszenia zakazu retroakcyjności prawa nie wysuwał, bo ten zakaz złamany nie został. Analogicznie, po nowelizacji Konstytucji RP ograniczajacej liczbę kadencji gminnych włodarzy do dwóch nie zostanie naruszona zasada nieretroakcyjności prawa, bo przecież zaden przepis nie pozbawi urzędu burmistrza, prezydenta czy wójta sprawującego urząd trzecią kadencję z rzędu. Konstytucyjne ograniczenie liczby kadencji do dwóch działałoby od nowych wyborów samorządowych i to niezależnie od tego czy zostałaby skrócona kadencja władz samorzadowych, czy nie.
