Art. 104 ust. 1 Konstytucji RP - źródło "afer kilometrówkowych".
Art. 104 ust. 1 Konstytucji RP - źródło "afer kilometrówkowych".
Jakelo Jakelo
369
BLOG

Lotnicze kilometrówki Dudy... - wakacyjna akademia prawa konstytucyjnego.

Jakelo Jakelo Polityka Obserwuj notkę 2
Wierutna bzdura polskiej Konstytucji. Kolejna mutacja "afery kilometrówkowej" ma swoje źródło podobne do tej, której podłożem były wizytacje ziemi pomorsko-kujawskiej przez ministra zagranicznych spraw. Źródłem tym i przyczyną jest art. 104 ust. 1. Konstytucji RP. Zgodnie z nim posłowie są rzekomo przedstawicielami całego Narodu. Jest to jedna wierutna bzdura. Nie wiążą ich instrukcje wyborców, co oznacza że mają oni prawo mieć wyborcę ze swojego okręgu za nic i to jest akurat dość często de iure i de facto prawdą. Ja osobiście nie postrzgałem za swojego reprezentanta w parlamencie osoby, która zdecydowała się w przeszłości na zadanie jej cieżkiego uszczerbku na zdrowiu, które to okaleczenie spowodowało jej bezpłodność. Na ogół, jako moich reprezentantów w parlamencie postrzegam kilku parlamentarzystów, co do których mam pewność, że głupich decyzji nie podejmą i myślę, że w tym postrzeganiu nie jestem w Narodzie odosobniony. Bogiem a prawdą to znam /rozpoznaję/ zaledwie kilkudziesięciu z 560 polskich parlamentarzystów, a przecież nie może mnie reprezentować ktoś, kogo nie znam... Co wynika z zasady konstytucyjnej zawartej w art. 104 Konstytucji RP i czego jest ona źródłem? Otóż, jesto ona przyczyną "afer kilometrówkowych". Taki polski parlamentarzysta, poczuwszy się reprezentantem całego narodu potrafi wsiąść w Warszawie w jakieś pendolino i tylko w sobie wiadomym celu pojechać ze stolicy na wybrzeże, choć mieszka w Beskidach i tam też ma swój okręg wyborczy. Ta podróż to za cudze pieniądze. Cudze, czyli państwowe, czyli podatnika, czyli Narodu. Do tego sprowadza się w istocie rzeczy zasada reprezentowania przez parlamentarzystę całego Narodu, że cały Naród za niego płaci. Albo inny przypadek. Poseł, uprzednio etatowy pracownik naukowo-dydaktyczny, blokujący jedynie po objęciu mandatu etat, lata ze stolicy LOT-em do miejscowości położonej w przeciwnym kierunku, niż gród jego rodzinny i okręg wyborczy i Alma Mater. Po co? By nabijać kabzę za zlecone mu wykłady w odległej prowincjonalnej szkółce. Żałośnie żenujące. Ja wiem, że już rozlegają sie głosy "cicho, to jego prawo" ale prawo bo co? Bo reprezentował w tej prowincjonalnej szkółce Naród. Bzdura! I jeżeli nie zmieni się przepisu art. 104 Konstytucji RP, przez wprowadzenie zasady, że poseł reprezentuje swoich wyborców ze swojego okręgu, to dalej wśród parlamentarzystów będziemy mieli takich, którzy nikogo nie reprezentują, a są po prostu złodziejaszkami publicznego grosza. Bo takimi stwarza ich okazja...
Jakelo
O mnie Jakelo

Prawnik

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka