To się zaczęło w podstawówce… Nie mieliśmy jeszcze po 10 lat… Te nieustające gonitwy wokół bloków na Widzewie itd… Wtedy jeszcze ludzie trzymali produkty spożywcze na „płotkach” przy oknach z kuchni… Podczas takich naszych zabaw w podchody, czy coś zauważyliśmy, że z jednego z okien spadło coś na trawnik. Podbiegłem zaciekawiony, co to… Ciekawi chłopacy, którzy zostali przy trzepaku pytali również. Krzyknąłem: „ogórki”… bo okazało się, że w tej torbie były ogórki kiszone… „Ktoś nie będzie miał zupy” – pomyślałem… Ale ci spod trzepaka nie zrozumieli i kiedy podszedłem do nich mówili obrażeni: „”Ogórki”, sam jesteś „Ogórek””… Później okazało się że dwaj z nich mieli na imię Jurek i moja odpowiedź wzięli za przezywanie ich. Poczuli się obrażeni i zanosiło się, że nasza paczka podwórkowa się rozpadnie… I wtedy, dla załagodzenia sytuacji powiedziałem: „No dobra, mogę być „Ogórek”…” I tak to się do mnie przykleiło, chociaż na chrzcie dano mi Jacek… I już przez całą podstawówkę byłem nie Jacek-Placek ale „Ogórek”… I tylko wyjazdy kolonijne na wakacje dawały od tej zmory odpocząć. Wtedy bywałem Szoszonem, Hosem (Cartwrightem rzecz jasna) i „człowiekiem zwanym Koniem”… czyli generalnie westernowo… Nawet „Muszkieter” na mnie wołali swego czasu, jako że celnie trafić potrafię… Aktualne ksywy to Kleofas (ten od Mikołajka, bo że okulary i w ogóle… ) i blogowe pseudo już przeze mnie ułożone Jakelo.
Pech chciał, że do liceum z podstawówki poszliśmy we dwóch… I dalej byłem „Ogórkiem” ale tu przezwisko zaczynało mieć niebezpieczne podteksty… Szczególnie w kontaktach z koleżankami… No bo kiedy ma się te -naście lat, to „ty nasz Ogóreczku” z ust długonogiej blondynki na korytarzu ogólniaka brzmi nieco inaczej niż kiedyś – bardziej dwuznacznie i denerwująco… Ksywa była na tyle rozpowszechniona, że psorki niekiedy zwracały się do mnie per Jurek, bo niby od czego „Ogórek”… „Cucumberem” stawałem się na angliku i żałuje, że nie miałem wtedy hiszpana, bo wówczas byłbym „Pepino”…
I to tyle tych przezwiskowych wspomnień z okazji nadchodzących nieuchronnie urodzin… Szmat czasu przeżyłem z czego się cieszę… I Bogu dziękuje…