Kumpel z podstawówki, którego spotkałem w autobusie komunikacji miejskiej, którym ze Śródmieścia wraca się po pracy na widzewskie blokowiska tylko 90 minut zamiast 30 (PO rządzi), podjął temat wywiadu R. Sikorskiego.
De facto chodziło mu o to dlaczego Polska po 1989r. nie odzyskała ziem zabranych nam przez Stalina w 1939r. w celu poszerzenia pasa obronnego dla Moskwy przed przewidywaną agresją hitlerowskich Niemiec. Odpowiedziałem mu, że były olbrzymie szanse na odzyskanie tych ziem w latach 1989-1991... bo Gorbaczow chciał je nam oddać... elity solidarnościowe nie chciały... czyli dopuściły się zdrady... dzisiejszy krzyk na rzekome wypowiedzi podczas rzekomego spotkania to tylko ich obrona przed oskarżeniem o zdradę stanu... Kardynał Wyszyński miał Bieruta za zdrajcę jako że zaakceptował utratę przez Polskę ziem wschodnich.
Elity te szły na pasku krajów zachodnich, wśród których W. Brytania 75 lat temu uznała zabranie ziem "zabranych" za słuszny krok mający na celu realizację wytycznych lorda Curzona odnośnie granicy wschodniej odradzającej się Rzeczypospolitej. Czym to było spowodowane? W 1918 r. wyłącznie obroną interesów Niemiec. W interesie Niemiec leżało, by powstała Polska nie była silnym krajem, a Polska z Lwowem, Stanisławowem, Tarnopolem, Wołyniem, Nowogródkiem, Grodnem, Wilnem była rzecz jasna o wiele silniejszym krajem niż mająca wschodnią granicę na linii Curzona. Wrogość Zachodu wobec Polski była tak wielka, że po wojnie polsko-bolszewickiej uznała posiadanie przez Polskę tych ziem przez 25 lat. W 1945r. Zachód uznał, że te 25 lat właśnie się skończyło.
Czy dziś byłoby odzyskanie tych ziem możliwe? Myślę że tak, choć Sowieci z poczuciem winy i błędu Stalina w 1939r nie mają już władzy na Litwie, Białorusi czy też na Ukrainie... Nie należy słuchać pierdół o "rozbiorze" Ukrainy, ale o zwrocie Polsce czterech województw: lwowskiego, stanisławowskiego, tarnopolskiego i wołyńskiego.
