Jakelo Jakelo
224
BLOG

Lato z prawem i filozofią: "In vitro jako ultima ratio."

Jakelo Jakelo Polityka Obserwuj notkę 4

 

 

In vitro jako ultima ratio.

 

Rozwój nauk przyrodniczych stwarza nie tylko przed prawem ale i przed antropologią filozoficzną nowe wyzwania. Jednym z takich wyzwań jest prokreacja medycznie wspomagana, która w postaci zapłodnienia in vitro stosowana jest już na świecie od 30 lat i polskie prawo z ustawowym uregulowaniem tego zagadnienia przez tenże okres czasu nie może się uporać. Być może nastąpi to już wkrótce, jako że otrzymaliśmy nie pierwszy już projekt ustawy regulującej tę problematykę.

To, że nie można było przez tak długi okres czasu tego zagadnienia uregulować z pewnością spowodowało stanowisko Kościoła Katolickiego oparte o formułę „życie zaczyna się od poczęcia”.

“Życie zaczyna się od momentu poczęcia”  - czyli koncepcjonizm traktuję jako skrót myślowy, który przyjęty jako dewiza antropologii katolickiej oraz Magisterium Kościoła wprowadza katolicyzm w ślepy zaułek. Nie jest bowiem istotne kiedy zaczyna się życie biologiczne ale kiedy zaczyna się człowiek. W rzeczywistości bowiem człowiek, będący przecież nie jedynie grudką materii ale jednością duchowo-cielesną zaczyna się w momencie, w którym Bóg stwarza w nim duszę nieśmiertelną. Kiedy to następuje, to zagadnienie współcześnie niemalże nie poruszane ani przez Magisterium Kościoła, ani też przez katolickich filozofów. Wszystko zamykano odpowiedzią, że życie ludzkie zaczyna się w momencie zapłodnienia, czyli połączenia komórki jajowej z plemnikiem. Tezę tę wzmacniano argumentem takim oto, że w powstałym w ten sposób jaju płodowym, zapisany jest cały kod genetyczny. Powtarza się to głośno i często w środowiskach katolickich  z pewnością przy braku świadomości, że ten cały kod genetyczny to przecież tylko materia a nie forma, czyli dusza… Błąd koncepcjonizmu polega bowiem na tym, że duszę ludzką sprowadził do materii i utożsamia ją z kodem genetycznym… To takie „odchylenie materialistyczne”…

Kto zapoznał się z detalami procedury in vitro, ten nie może uznać, że w momencie laboratoryjnego połączenia żeńskiej i męskiej komórki rozrodczej Bóg stwarza duszę ludzką, przy czym dość często do końca tego życia będzie ona pozostawała w tej fazie, zamknięta w termosie z ciekłym azotem. Pojawia się pytanie, czy Bóg, który jest wszechmogący dałby się „wrobić” przez człowieka w dokonywanie działań pozbawione sensu?  Przecież wie, że stwarzanie duszy w zarodku przeznaczonym do zamrożenia mija się z celem, bo być może nigdy nie będzie ona mogła „ożywiać ciała” i stać się jego formą. Człowiek rozumiany jako jedność duchowo-cielesna nie powstaje zatem w momencie zapłodnienia, ale w innym momencie kreacji duszy przez Boga. In vitro obaliło koncepcjonizm, czy też teorię animacji bezpośredniej.

Nie będę żadnym odkrywcą, kiedy stwierdzę, że stworzenie przez Boga duszy nieśmiertelnej musi następować w innym momencie niż samo zapłodnienie, niezależnie od tego, czy doszło do niego w sposób naturalny, czy też z medycznym wspomaganiem. Dawno już temu, ponad 1/4 wieku, kiedy byłem studentem prawa rozczytywałem się w „Summie teologicznej” św. Tomasza z Akwinu, bo takie miałem hobby. Tamże przeczytałem, że Bóg stwarza duszę ludzką nie w momencie zapłodnienia, ale nieco później. Ten moment miał następować ponad miesiąc później. Rozumowanie Akwinaty, będące kontynuacją myśli Stagiryty było czysto teoretyczne, nie poparte żadnymi badaniami medycznymi. Dziś wiemy, że samo zapłodnienie to nic, bo po nim, aby nastąpił rozwój człowieku musi dojść do innego bardzo ważnego momentu. Momentem tym jest implantacja jaja płodowego i jego zagnieżdżenie w odpowiednim miejscu w organizmie matki. Jeżeli to nie nastąpi, cała zabawa na nic… i nowy człowiek nie powstanie. Potwierdzają to badania i doświadczenia embriologiczne. Akwinata miał rację. Niestety, poglądy jego odnoszące się do tego jakże istotnego momentu zostały przez Magisterium Kościoła i przez antropologów chrześcijańskich odrzucone. Styl w jakim tego odrzucenia dokonał np. S. Świeżawski był żenujący. Dziwna rzecz, bo porzy tym wszystkim Kościół poczynając od „Aeterni patris” poleca czytanie i studiowanie Akwinaty, nieoficjalnie odrzucając pewne jego poglądy, nie wskazując wyraźnie co z tomizmu zasługuje na uznanie, a co nie. A może warto by wykonać krok do tyłu, wrócić do czystego systemu tomistycznego, do animacji pośredniej, by znaleźć wyjście z ślepego zaułka i pójść dalej naprzód...

Ja wiem, że Kościół w latach 60-tych przyjmując koncepcjonizm uznał że dzięki temu upiecze wiele pieczeni na jednym ruszcie. Załatwi problem aborcji i problem antykoncepcji… Nie liczył się z tym, bo niewielu w tamtym czasie się z tym liczyło, że życie pójdzie na przód i nauki medyczne stworzą zagadnienie in vitro, które zdezawuuje koncepcjonizm…

W tym samym czasie, kiedy czytałem „Summę teologiczną” ukazały się ratzingerowskie dokumenty „Św. Oficjum” potępiające prokreację medycznie wspomaganą. Po ich lekturze, także w ramach hobby, pomyślałem jedno – są one następstwem błędnego odrzucenia niektórych istotnych momentów czystego tomizmu. Ale poza tym, że to sobie pomyślałem, nie byłem w stanie zrobić wtedy nic więcej.  Czy stanowisko Kościoła może ulec zmianie? Sądzę, że może i to w trybie powrotu do czystego tomizmu.

Jak należy traktować prokreację medycznie wspomaganą ? Nie jako zło, ale jako ultima ratio. Jako ostateczny środek, po który potencjalni rodzice mogą sięgnąć, kiedy dokonanie prokreacji wyłącznie siłami natury okaże się niemożliwe.

I jeżeli potępiam aborcję, to uważam, że prokreacji medycznie wspomaganej nic zarzucić nie można. Aborcja jest złem, bo gdyby każda kobieta zachodząca w ciążę ją popełniała, ludzkość by wymarła… In vitro jest dobrem, bo gdyby każda kobieta w wieku zdolnym do prokreacji zapadła na niedrożność jajowodów, bez zastosowania procedur medycznego wspomagania prokreacji ludzkość wymarłaby. Może ono tylko rodzić obawy, że wprowadzona w jakimś totalitarnym systemie a’la orwelliański z „1984” wprowadziłaby przymusową prokreację…  Trzeba mieć nadzieję i bacznie przyglądać się różnym twórcom prawa, by „dyrektywy” umożliwiające stworzenie takiego świata nie powstały. 

By tak się nie stało i by stosowaniu prokreacji medycznie wspomaganej nie towarzyszyły inne wynaturzenia niezbędne jest jej ustawowe uregulowanie. Przedłożony projekt ustawy stwarza nadzieję, że to uregulowanie wreszcie nastąpi.

Jakelo
O mnie Jakelo

Prawnik

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka